Od Olivii

 Zdenerwowana wpatrywałam się w budynki miasta powoli wynurzające się z porannej mgły. Czy miasto było takie jak sobie wyobrażałam? Czy wszystkie zdjęcia naprawdę oddawały jego urok? Miałam nadzieję, że się nie rozczaruję. Gdy usłyszałam komunikat, że dojeżdżamy do końcowego przystanku, lekko drżącymi rękami zdjęłam bagaże z półki.
- Pomóc pani? - jakiś chłopak wyciągnął w moją stronę zachęcająco rękę stając w przejściu do przedziału.
- Nie dziękuję, poradzę sobie - bąknęłam pod nosem i od razu spiekłam raka. Chłopak parsknął śmiechem i chciał coś jeszcze powiedzieć, ale napór tłumu rozdzielił nas.  Szybko ruszyłam w stronę wyjścia. Moja torba nie była ciężka - większość ubrań zostawiłam w domu. Grube swetry i dresy, które w znacznej części były po starszym bracie z powodu diametralnego braku funduszy, nie nadawały się do ciepłego klimatu Francji. Idąc przez stacje rozmarzyłam się jak to będzie, gdy z pierwszej wypłaty kupie sobie prawdziwą paryską sukienkę.
Ocknęłam się dopiero przy wyjściu. Nie wiedziałam którymi schodami się skierować. Mój angielski nie był rewelacyjny, nie wspominając o francuskim, który w tym momencie ograniczał się do podstawowych zwrotów. Zerknęłam na karteczkę z adresem ulicy mojego nowego lokum. Powtórzyłam ją parę razy pod ustami dla pewności i zagadnęłam mile wyglądającą staruszkę o drogę.
Ta o dziwo nie odpowiedziała mi z pogodnym uśmiechem, ale zrobiła wyniosłą minę i warknęła.
- Dziewczyno czy ja wyglądam na punkt informacyjny? Zjeżdżacie się do Paryża to przynajmniej nauczcie się gdzie co w nim jest!
Zatkało mnie. Ktoś mocno szturchnął mnie w ramię przechodząc. Nagle poczułam się strasznie osamotniona. Czy tak właśnie miało wyglądać moje nowe, lepsze życie?
- Hej, ja chyba wiem gdzie jest miejsce, którego szukasz - usłyszałam głos za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam tego samego chłopaka, który zaczepił mnie w pociągu. Przygryzłam wargi. A co jeśli miał jakieś niedobre zamiary?
- Naprawdę dziękuję ci za pomoc, ale poradzę sobie - odparłam przekrzykując tłum.
-Właśnie widzę - parsknął śmiechem i zanim się obejrzałam, wziął mnie pod rękę i wyprowadził z samego środka mrowiska.
Gdy wyszliśmy na powierzchnię, czym prędzej wyrwałam się z uścisku swojemu niedoszłemu prześladowcy.
- Nie musiałeś mnie ciągnąć za rękę - burknęłam - To trochę bolało - rozmasowywałam lekko obolałe miejsce.
- To nie moja wina, że jesteś krucha jak laleczka - wyszczerzył zęby.
Przyjrzałam mu się uważnie.  Przyjazny uśmiech, ciepłe, orzechowe oczy i pogodny sposób bycia nie wskazywały na to, żeby miał jakieś niecne zamiary. Postanowiłam być dla niego milsza. W końcu gdyby nie on, prawdopodobnie dalej tkwiłabym na stacji chcąc się z niej wydostać.
- Pozwól, że cię zaprowadzę - dodał po chwili - znam Paryż jak własną kieszeń.
- Tak? - uniosłam brwi - I pewnie każdą dziewczynę w tym mieście również.
Mój towarzysz parsknął śmiechem, kierując się w stronę skrzyżowania.
- Nie przeczę, znam dużo osób. Ale takich ładnych dziewczyn jak ty nie spotykam zbyt często.
Skierowałam na niego kpiarski wzrok.
- Mógłbyś bardziej popracować nad tekstami na podryw. Ten zabrzmiał wyjątkowo tandetnie.
Roześmiał się.
- To może powiesz mi chociaż jak masz na imię.
- Olivia - mruknęłam po dłuższej chwili.
Mój kompan uśmiechnął się pod nosem prowadząc mnie dalej przez uliczki. Przyglądałam im się oczarowana. Miasto wyglądało jeszcze ładniej niż na zdjęciach. Zerknęłam na balkon starej kamienicy wyobrażając sobie jakbym wyglądała pozując na nim do zdjęcia na okładkę np Vogue'a.
- Ty byś mogła popracować nad swoim angielskim - uśmiechnął się złośliwe.
- Aż tak źle mówię? - mruknęłam.
- Nie, ale słychać twój akcent. Taki... nietypowy. Skąd ty właściwie jesteś.
- Z Norwegii - uśmiechnęłam się lekko.
Gwizdnął.
- Kawał drogi. Po co tu właściwie przyjechałaś?
- A co to, przesłuchanie?
- Jestem po prostu ciekawy. Pewnie kolejna z marzeniem o wielkiej sławie modelki? - uśmiechnął się ironicznie.
Nagle cała moja sympatia do niego wyparowała.
- Wiesz co dzięki za wskazanie drogi, ale dalej pójdę już sama - burknęłam i ruszyłam szybciej przed siebie. W oddali widziałam już nazwę ulicy na której miałam odtąd mieszkać, dlatego jego pomoc była mi już szczerze zbędna.
- Ej Olivia nie obrażaj się! - zawołał jeszcze ze mną. Gdy nie zareagowałam dodał - I tak w końcu się spotkamy. To miasto nie jest tak wielkie na jakie wygląda uwierz mi!
Przewróciłam oczami. Uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem jak mój przewodnik miał na imię. No cóż trudno. Może według niego miasto nie było wielkie - jednak ja byłam prawie pewna, że więcej na niego nie trafię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz