Od Lei

  Spacerowałam samotnie po uliczkach Paryża. Każdy mur skrywał w sobie historię, miasto było piękne, lecz ja nie widziałam tu nic szczególnego. Kiedy się nic nie robi ze swoim życiem, po skończonej rok temu szkole i dalej siedzieć z ręką w nocniku... wszystko przestaje być kolorowe, wręcz przeciwnie. Mimo historycznych murów i pięknych widoków, z całym szacunkiem do Wieży Eiffla jestem zmuszona uważać to miejsca za mało szczególnie urokliwe. Oczywiście, jeśli brać pod uwagę turystów i nowo przybyłych to się zgodzę, dla nich każde miasto, nawet najmniejsza, najsłodsza wieś będzie najpiękniejsza. Bo to jest n o w e. Dla mnie to wszystko jest mi znane jak własna kieszeń, każda uliczka jest jak korytarz w moim domu... który już prawie nie jest moim domem.
  Radzę sobie poprzez przyjaciół. Violette nocuje mnie u siebie z racji tego, że mieszka z grupą pięcioosobową w jednym małym mieszkanku w kamienicy samym centrum, a znana jest z niesamowitych imprez kończących się zwykle zgonem połowy ekipy. Cóż, ktoś nie umie pić - niech nie pije.
  Jednak gdy tam nie ma dla mnie miejsca wpycham się na Wieżę Eiffla, choć w nocy niekiedy można mieć pecha i napotkać ją zamkniętą to i tak są sposoby, by na nią wejść. Zawsze tam siedzę, podziwiam choćby całą noc bez przymrużenia oka. W nocy jest cudowne, jednak moim marzeniem nie jest tu zostać. To miasto modelek, bogaczy i zakochańców. Miłość przyjdzie do każdego, jeśli będzie gotów ją przyjąć. Ja nie jestem gotowa. I wątpię, że kiedykolwiek będę.
  Trzymałam w ręku czapkę kapitana, obkręciłam się na pięcie do okoła siebie i założyłam czapkę na głowę, obserwując zdumionych turystów. No tak, co w tym złego, a raczej dziwnego, że człowiek idzie i skacze po chodniku zadowolony z życia raz na jakiś czas?
-Miłego dnia państwu życzę! - krzyknęłam do starszych osób a oni zniesmaczeni poszli przed siebie.
  Ja zrobiłam to samo.
  W tych domkach mieszkał mój drugi, i ostatni przyjaciel o jakim wspomnieć powinnam. Jaquel. Nie raz okazał mi się w jakiś sposób bliski a raczej podobny, gdy często miewaliśmy podobne myśli i robiliśmy rzeczy czasem nawet nielegalne i niedopuszczalne. Ale jesteśmy tego samego zdania - korzystać z życia i robić co chcemy dopóki nie mamy obowiązków - choć w wieku ledwo co skończonych 19 lat można powiedzieć, że czas już zacząć studia, iść drogą prostą, i żyć jak każdy człowiek normalny żyjący i powoli, stabilnie stąpający po ziemi. Ale nam to nie wystarcza, to zwykłe życie, a my chcemy czegoś niezwykłego jak każdy młody człowiek. Tylko boimy się skoczyć na głęboką wodę. Albo utoniemy, albo nauczymy się pływać własnymi sposobami.
  Jaquel przyjaźnił się z moim bratem Christienem jednak odkąd wpadł w dragi lekko ich stosunki się napięły. Nie jestem fanką ćpunów, wręcz przeciwnie. A tym bardziej, że mój brat bliźniak doskonale wie, że nie odpuszczę. Musi to gówno rzucić.
-Jaquel! - krzyknęłam z szerokim uśmiechem na twarzy.
  Ludzie skierowali na mnie swój potępiony wzrok a ja jakby nigdy nic darłam się w niebo głosy by obudzić spiocha.
  Otworzył okno, jego czarna rozczochrana czupryna była jeszcze gęstsza niż ostatnim razem go widziałam. Uderzył głową o parapet, zaklął głośno i zaraz usłyszałam krzyk jego rozdrażnionej matki.
-Wyrażaj się!
-Taa... cholera... możesz nie drzeć się pod moimi oknami?
-Dziś wieczór Violette chce nas widzieć u siebie.
-W tym małym mieszkanku? - parsknął.
-Idziemy do klubu. - zrobiłam obrót zadowolona i podekscytowana.
  Uwielbiałam tańczyć w klubach jak opętana, nic innego nie robiłam. Picie nigdy mnie nie kręciło, jednak taniec w klubach... to było dla mnie coś.
-Jest piątek, wiesz ile ludzi będzie? Turystów?
-No właśnie! Poznasz kogoś wartościowego! - zrobiłam poważną minę.
-Ha ha... zabawne.
-A więc do wieczora przyjacielu. - mrugnęłam do niego.
-Czekaj, gdzie mam cię znaleźć?
-Sama się zjawię, w kontakcie. - wskazałam na telefon w mojej kieszeni.
-Nigdy nie odbierasz. Prawie w ogóle nie wiesz co to telefon.
  Uśmiechnęłam się, pomachałam mu i poszłam przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz