Od Olivii

 Wstałam wcześnie rano. Gdy szłam nieco jeszcze skrępowana do łazienki w przejściu minęłam wracającą Julie. Jedno spojrzenie na nią utwierdziło mnie w przekonaniu, że mocno wczoraj zabalowała. Z cichym jękiem opadła na łóżko.
- Zasłoń okno i zamknij drzwi - rozkazała jeszcze tym swoim aroganckim tonem.
Posłusznie zasunęłam zasłony - które wcześniej rozsunęłam, aby wpuścić trochę słońca - i poszłam się wykąpać, ciesząc się, że nie skorzystałam wczoraj z zaproszenia Julie. Byłabym pewnie w takim samym stanie.
Gdy wyszłam z toalety miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Zawiązałam ciaśniej ręcznik mając nadzieję, że Gael jeszcze śpi na dole, gdzie miał swój pokój.
W agencji byłam umówiona na 9. Przez godzinę, która mi została do wyjścia starałam się zrobić na bóstwo nakładając jednak na siebie jak najmniej makijażu. Miałam wyglądać 'naturalnie'. Po wszystkich zabiegach pielęgnacyjnych i założeniu jedynej i najładniejszej sukienki, którą kiedykolwiek miałam zabrałam portfolio, torebkę i wyszłam.
Idąc przez uliczkę zastanawiałam się gdzie podziewa się mój wczorajszy przewodnik. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie jego niektóre komentarze. Pewnie jeszcze spał. Na ulice wychodzili pierwsi przechodnie. Wyciągnęłam mój staroświecki telefon i zaczęłam obfotografować to piękne otoczenie. Ojciec i siostra od wczoraj zasypywali mnie wiadomościami. Obiecałam im, że zadzwonię dzień po przybyciu i miałam nadzieję, że złapię dziś trochę czasu.
Doszłam po 10 minutach pod wskazany adres i przyjrzałam się dokładnie budynkowi, w którym mieściła się agencja.
Podobny obraz
Wzięłam głęboki wdech. No to dzieła.
W środku mimo wczesnej godziny panował już rozgardiasz. Parę dziewczyn czekało w kolejce do której pospiesznie dołączyłam. Przyjrzałam im się i westchnęłam rozżalona w duchu. Wszystkie były o wiele ładniejsze ode mnie, a blondynce stojącej po środku nie dorastałam po prostu do pięt.
Gdy zostałam zawołana do środka i zostawiłam za sobą jeszcze dwie dziewczyny nie miałam większej nadziei. Wiedziałam, że powinnam wejść z uśmiechem i energią - jednak nie mogłam się na to zdobyć.
Mężczyzna siedzący za biurkiem nawet nie podniósł wzroku. Nie wiedząc co zrobić po prostu stałam w milczeniu. W papierach leżących na blacie zobaczyłam swoje nazwisko i dane. Booker w końcu skończył pisać i podniósł wzrok. Niespodziewanie szeroko się uśmiechnął.
- Olivia Benitez. A więc i jest nasza norweska piękność.
- Witam. Bardzo mi miło - podeszłam do biurka z wyciągniętą dłonią i położyłam swoje portfolio na blacie.
- Marco Skrein. Mów mi po prostu Marco.
- Marco - uśmiechnęłam się ciepło i cofnęłam się.
Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, po czym wyciągnął z szuflady miarkę krawiecką.
- Rozbierz się tu za zasłonką do bielizny i zmierzymy cię, a ja w tym czasie przeglądnę twoje zdjęcia.
Pospiesznie wykonałam jego polecenie i po chwili stałam już przygotowana w lepszym nastroju. Mój booker był naprawdę sympatyczny.
Gdy zaczął mnie mierzyć mimowolnie przeszły mnie dreszcze pod dotykiem jego skóry. Nie byłam przyzwyczajona do dotyku mężczyzn - oprócz mojego byłego chłopaka z którym rozstałam się dwa miesiące temu (ten związek nie był zresztą zbyt poważny) - nie miałam nigdy kontaktu fizycznego z płcią przeciwną.
To znaczy nadal byłam dziewicą.
Marco widząc moją reakcję uśmiechnął się pod nosem. Miał około 30 lat i sposobem ubierania się przypominał  geja. Kolczyki w uszach i na twarzy, modna grzywka i pasemka we włosach. Mimo tego był całkiem umięśnionym i przystojnym mężczyzną.
- No cóż... - powiedział gdy skończył mnie mierzyć - powiem coś co nie zdarza mi się często mówić. Jesteś idealna. Nie musisz chudnąć.
Uśmiechnęłam się pod nosem. To prawda. Nigdy nie miałam problemów z wagą. Mogłam jeść ile tylko chciałam, a moja przemiana materii nic sobie z tego nie robiła. Często zawistne koleżanki nazywały mnie wieszakiem lub kościotrupem - kiedyś mnie to bolało, teraz już nie.
- Zdjęcia też masz całkiem niezłe... ale te dwa bym wyrzucił i dodał nowe z sesji. Będziesz miała okazję już we wtorek. Wyślę cię razem z innymi dziewczynami na sesję do Ezra Petronio. Mam nadzieję, że znasz to nazwisko?
Przytaknęłam z przekonaniem głowa. Oczywiście, że znałam.
Po paru minutach rozmowy również zyskałam dobrą okazję na wieczór do zabawy-którą mogłam połączyć pracą..
- To duża impreza. Będzie wiele znanych postaci. Fotografów, stylistów, projektantów, modelek.. Warto zawierać nowe znajomości. Nie zmarnuj takiej szansy - mrugnął do mnie.
- Nie zmarnuję - odparłam z mocą.
- No to widzimy się we wtorek. Mam nadzieję, że po udanej sesji.
Uśmiechnęłam się promiennie, pożegnałam i wyszłam z gabinetu. Czułam, że ktoś wreszcie mnie docenił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz