Od Lei

   Tego dnia postanowiłam nie zaprzątać sobie głowy tym co stało się poprzedniego wieczoru. Trudno było mi wyrzucić tego tajemniczego faceta z głowy. Pierwszy raz nie mogę odpuścić, jednak chodzenie do tego samego klubu w kółko wydawało mi się co najmniej śmieszne i żałosne.
  Gdy szłam ciasną uliczką z jasnej cegły zastanawiałam się czy on tam się zjawi jeszcze raz, czy może spotkam go właśnie tutaj.
  Palnęłam się w głowę i przewróciłam oczami.
-Co Ty z sobą robisz dziewczyno...? - szepnęłam sama do siebie biorąc głęboki wdech.
  Wychodząc z uliczki prosto na ruchliwe ulice stojące jak zwykle w korku o tych godzinach, wpadłam w tłum ludzi. Wleciałam na dziewczynę idącą z kawą, wyraźnie się gdzieś spieszyła. Była ubrana bardzo ładnie, skórzana kurtka kończąca się przed biodrami, ciemne jeansowe spodnie, biała koszulka. Spojrzałam na nią zestresowana. Takich sytuacji zdarzało mi się powtarzać ciągle, zawsze z głowa w chmurach...
-Choleraaaaa...! - zaklęła dziewczyna głośno.
-Przepraszam... o matko... - nie mogłam się wysłowić więc paplałam bez sensu parę sekund do póki dziewczyna mi nie przerwała.
-Zdarza się... ale uważaj jak chodzisz... przepraszam, ale się spieszę... wiesz może gdzie tu dojadę do Agencji...
-Tak, pewnie... Zaprowadzę cię.
-Dzięki... tylko bardzo się spieszę...
-Spoko, ja i tak nie mam nic do roboty... - uśmiechnęłam się zestresowana. - Naprawdę przepraszam za bluzkę...
-Nic się nie stało, nie wychodzę w niej na pokaz ani na sesję...
-Jesteś modelką?
-Tak, właściwie... dopiero zaczynam...
-Ekstra...! Tez jako dziecko chciałam być modelką do póki nie zaczęłam robić wszystkiego po trochu i marzenia o tej karierze poszły w zapomnienie...
-Wszystko po trochu? Co masz na myśli?
-Tu i tam... kelnerka, dostawca pizzy... przyziemne prace... pracowałam jako sekretarka w jednej z hiszpańskich agencji... Jestem tą z głową w chmurach, nie wiem co chcę robić. A Ty nie stresujesz się np w bieliźnie czy nago pozować?
-Nie zdarzyło mi się, ale myślę, że jeśli chcę zrobić karierę to... no wiesz.
-Fajne masz podejście. No, to tutaj. Autobus masz za minutę, dalej dasz radę.
-Tak, po prostu nie znam wszystkich ulic i.... no...
  Zaśmiałam się.
-W porządku, to zrozumiałe. Jakbyśmy kiedyś na siebie wpadły tym razem bez oblewania kawą czy czymś innym to... jestem Lea.
-Olivia.
-Powodzenia. - mrugnęłam do niej i poszłam swoją drogą do domu.
  Kiedyś trzeba się pokazać...

Od Victora

Stałem w rogu sali i odpisywałem Danowi na sms. Byliśmy umówieni o północy a tu dochodziła 23 godzina a impreza nadal w najlepsze trwała. Było tu dużo ważnych osób ze świata mody. Nie mój klimat ale nie narzekałem na nudę. W sumie nie było tak źle.
-Victor zanieś przystawki do tamtego stolika-powiedziała moja mama która cały czas była obecna na imprezie i pilnowała porządku.
Spojrzałem w strone stolika gdzie siedziała mała grupka. Kilka modelek i projektantów oraz agentów. Westchnąłem i skierowałam się na kuchnie skąd zabrałem tacki z przystawkami.
-Dobry wieczór państwu.-przywitałem się podając jedzenie.
Przyjrzałem się im wszystkim. Bogaci projektanci i agenci oraz trzy młode modelki. Było widać że dopiero co zaczynały pracę w tym zawodzie. Jedna z nich wpatrywała się w swojego agenta z przerażeniem w oczach. Druga starała się skupić na sobie całą uwagę a trzecia? W sumie nic takiego nie robiła. Jej zachowanie nie rzucało się w oczy. Była raczej normalna. Normalna? W świecie modelek to rzadkość. Raczej były z nane z wrednej natury i rządzy dążenia do sławy i bogactwa.
Uśmiechnąłem się dodając jej otuchy i opuściłem to jakże zacne grono.
-Mamo coś jeszcze potrzeba żebym zrobił??-zapytałem.
-Możesz roznosić szampany. W tamtym stoliku-wskazała na stolik niedaleko tamtego przy którym dopiero co byłem.-brakuje już przystawek. Pójdź na kuchnię i zobacz co można jeszcze podać.
-Do której będzie to trwało???-zapytałem.
-Jeszcze może ze dwie czy trzy godziny.
Westchnąłem zrezygnowany.
-A dlaczego pytasz???
-Już nic mamo.-uśmiechnąłem się.
Nie spotkam się juz dziś z Danym ale nic straconego. Zawsze sam mogę się "poszlajać" po mieście. Lubiłem Paryż nocą. Spokuj na drogach, oświetlone aleje, piękne widoki. Nie wiem czy gdzieś indziej na świecie mógłbym czuć się tak dobrze.
Kiedy tylko obsłużyłem gości wyszedłem na balkon.
Stała tam jakaś dziewczyna. Wyglądała z daleka nawet pięknie. Dziś była pełnia. Księżyc oświecał jej białą, długą sukienkę.
-Prawda że ładny??-zagadałem.
-Co takiego??-zapytała zaskoczona moją obecnością.
-Widok.
-Nawet.
-Nie ma nic piękniejszego.
-Uwież jest.
-Nie..-westchnąłem.-Jesteś modelką?
-Tak a ty kelnerem??
-Jestem kim tylko chce.
-Jak to??
-Każdy może być tym kim chce prawda??
-Racja.
-Dokładnie.
Spojrzałem w dal. Paryż to cudowne miejsce.
W oddali zobaczyłem grupę motocyklistów. Po rozpoznanu pojazdów wiedziałem że to moi kumple. Jechali z pewnością na wyścigi. Też miałem ochotę.

Od Olivii

 Wstałam wcześnie rano. Gdy szłam nieco jeszcze skrępowana do łazienki w przejściu minęłam wracającą Julie. Jedno spojrzenie na nią utwierdziło mnie w przekonaniu, że mocno wczoraj zabalowała. Z cichym jękiem opadła na łóżko.
- Zasłoń okno i zamknij drzwi - rozkazała jeszcze tym swoim aroganckim tonem.
Posłusznie zasunęłam zasłony - które wcześniej rozsunęłam, aby wpuścić trochę słońca - i poszłam się wykąpać, ciesząc się, że nie skorzystałam wczoraj z zaproszenia Julie. Byłabym pewnie w takim samym stanie.
Gdy wyszłam z toalety miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Zawiązałam ciaśniej ręcznik mając nadzieję, że Gael jeszcze śpi na dole, gdzie miał swój pokój.
W agencji byłam umówiona na 9. Przez godzinę, która mi została do wyjścia starałam się zrobić na bóstwo nakładając jednak na siebie jak najmniej makijażu. Miałam wyglądać 'naturalnie'. Po wszystkich zabiegach pielęgnacyjnych i założeniu jedynej i najładniejszej sukienki, którą kiedykolwiek miałam zabrałam portfolio, torebkę i wyszłam.
Idąc przez uliczkę zastanawiałam się gdzie podziewa się mój wczorajszy przewodnik. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie jego niektóre komentarze. Pewnie jeszcze spał. Na ulice wychodzili pierwsi przechodnie. Wyciągnęłam mój staroświecki telefon i zaczęłam obfotografować to piękne otoczenie. Ojciec i siostra od wczoraj zasypywali mnie wiadomościami. Obiecałam im, że zadzwonię dzień po przybyciu i miałam nadzieję, że złapię dziś trochę czasu.
Doszłam po 10 minutach pod wskazany adres i przyjrzałam się dokładnie budynkowi, w którym mieściła się agencja.
Podobny obraz
Wzięłam głęboki wdech. No to dzieła.
W środku mimo wczesnej godziny panował już rozgardiasz. Parę dziewczyn czekało w kolejce do której pospiesznie dołączyłam. Przyjrzałam im się i westchnęłam rozżalona w duchu. Wszystkie były o wiele ładniejsze ode mnie, a blondynce stojącej po środku nie dorastałam po prostu do pięt.
Gdy zostałam zawołana do środka i zostawiłam za sobą jeszcze dwie dziewczyny nie miałam większej nadziei. Wiedziałam, że powinnam wejść z uśmiechem i energią - jednak nie mogłam się na to zdobyć.
Mężczyzna siedzący za biurkiem nawet nie podniósł wzroku. Nie wiedząc co zrobić po prostu stałam w milczeniu. W papierach leżących na blacie zobaczyłam swoje nazwisko i dane. Booker w końcu skończył pisać i podniósł wzrok. Niespodziewanie szeroko się uśmiechnął.
- Olivia Benitez. A więc i jest nasza norweska piękność.
- Witam. Bardzo mi miło - podeszłam do biurka z wyciągniętą dłonią i położyłam swoje portfolio na blacie.
- Marco Skrein. Mów mi po prostu Marco.
- Marco - uśmiechnęłam się ciepło i cofnęłam się.
Przyglądał mi się przez dłuższą chwilę, po czym wyciągnął z szuflady miarkę krawiecką.
- Rozbierz się tu za zasłonką do bielizny i zmierzymy cię, a ja w tym czasie przeglądnę twoje zdjęcia.
Pospiesznie wykonałam jego polecenie i po chwili stałam już przygotowana w lepszym nastroju. Mój booker był naprawdę sympatyczny.
Gdy zaczął mnie mierzyć mimowolnie przeszły mnie dreszcze pod dotykiem jego skóry. Nie byłam przyzwyczajona do dotyku mężczyzn - oprócz mojego byłego chłopaka z którym rozstałam się dwa miesiące temu (ten związek nie był zresztą zbyt poważny) - nie miałam nigdy kontaktu fizycznego z płcią przeciwną.
To znaczy nadal byłam dziewicą.
Marco widząc moją reakcję uśmiechnął się pod nosem. Miał około 30 lat i sposobem ubierania się przypominał  geja. Kolczyki w uszach i na twarzy, modna grzywka i pasemka we włosach. Mimo tego był całkiem umięśnionym i przystojnym mężczyzną.
- No cóż... - powiedział gdy skończył mnie mierzyć - powiem coś co nie zdarza mi się często mówić. Jesteś idealna. Nie musisz chudnąć.
Uśmiechnęłam się pod nosem. To prawda. Nigdy nie miałam problemów z wagą. Mogłam jeść ile tylko chciałam, a moja przemiana materii nic sobie z tego nie robiła. Często zawistne koleżanki nazywały mnie wieszakiem lub kościotrupem - kiedyś mnie to bolało, teraz już nie.
- Zdjęcia też masz całkiem niezłe... ale te dwa bym wyrzucił i dodał nowe z sesji. Będziesz miała okazję już we wtorek. Wyślę cię razem z innymi dziewczynami na sesję do Ezra Petronio. Mam nadzieję, że znasz to nazwisko?
Przytaknęłam z przekonaniem głowa. Oczywiście, że znałam.
Po paru minutach rozmowy również zyskałam dobrą okazję na wieczór do zabawy-którą mogłam połączyć pracą..
- To duża impreza. Będzie wiele znanych postaci. Fotografów, stylistów, projektantów, modelek.. Warto zawierać nowe znajomości. Nie zmarnuj takiej szansy - mrugnął do mnie.
- Nie zmarnuję - odparłam z mocą.
- No to widzimy się we wtorek. Mam nadzieję, że po udanej sesji.
Uśmiechnęłam się promiennie, pożegnałam i wyszłam z gabinetu. Czułam, że ktoś wreszcie mnie docenił.

Od Lei

  Stałam w łazience w klubie poprawiając makijaż. Było dużo ludzi, piątkowy wieczór, wiec nawet turyści zawitali. Pomalowałam usta, poprawiłam włosy i spojrzałam w lustro.
  Jest dobrze.











Wyszłam z łazienki i pognałam na parkiet do Jaquela, Violette i jej przyjaciół. Część tylko kojarzyłam z twarzy, reszta była mi obca. Jak to Violette, jej znajomości nie znają granic. Zawsze kontaktowa, bezpośrednia osoba znajdzie nowe przyjaźnie. Gdziekolwiek jest.
  Gdy szalałam na parkiecie z całą resztą poczułam na sobie czyjś wzrok. A nigdy mi się sie ''wydaje''. Nigdy się nie mylę.
  Oglądałam się dyskretnie i dojrzałam faceta. Miał ponad 20 lat, był przystojny. Coś mnie w nim przyciągało. Dlatego, że jego wzrok sam w sobie był tajemniczy. Jego uroda wyglądała na jedną wielką zagadkę. Lubiłam takie osoby, intrygowały mnie. Nie potrafiłam się oprzeć. Nie odrywałam wzroku, można powiedzieć, że praktycznie dla niego tam tańczyłam. Jakbym nie była sobą.
-Chodź się napić! Twoja przerwa za długo trwa! - krzyknęła mi nagle do ucha Violette a ja wzdrygnęłam się i przestałam tańczyć.
  Pociągnęła mnie za rękę, ruszyłam więc za nią. Minęłam go, moje nogi były jak z waty. Obejrzałam się za nim myśląc, kim jest ten facet. Nigdy wcześniej nikogo takiego nie spotkałam. Jest stąd? Może zza granicy? Inny kraj? Na Paryżanina na pewno nie wygląda...
  Stanęłam niedaleko niego. Spuściłam wzrok na kolejkę szotów lanych przez barmankę. Wypiłam na raz co miałam i skrzywiłam się. Barmanka podeszła do tajemniczego faceta, zaraz do niego dosiadł się - zdaje się - jego kolega. Gumowe ucho mi się włączyło i nie omieszkałam podsłuchać parę zdań. Zamówiłam piwo.
-Co podać? - spytała barmanka.
-Swój numer. - błysnął zębami ten obok.
-Dean... - upomniał go ten tajemniczy.
-No co? Sammy, nie udawaj, też Ci się podoba.  - zaśmiał się.
  Barmanka była widocznie podekscytowana tanim tekstem na podryw i wpatrywała się w tego Deana jak w obrazek. Ja natomiast w tego drugiego. Gdy znów na mnie spojrzał spuściłam wzrok, zaniemówiłam. Gdyby nie Jaquel dalej tkwiłabym tam w bezruchu.
-Pijemy! Mamy miejsca VIP! - przekrzyczał muzykę i pociągnął mnie na strefę.
  Dzisiaj wszyscy mną kierowali. Jak nigdy. Zawsze ja dawałam rozrywkę, plan zajęć na imprezę. Ja rozruszałam grupę. Tym razem byłam wmurowana w ziemię. Pierwszy raz przez faceta. Do tego stopnia.
  Gdy zaczęłam pić więcej traciłam kontrolę. Znów. I gdy wiedziałam, że czas przestać postanowiłam wrócić do domu. I zawinęła się cała ekipa, może nieliczni zostali. Dziś spałam u Violette.
  Od momentu tracenia nad sobą kontroli nie pamiętam, żeby moje oczy spotkały więcej tajemniczego, intrygującego faceta.
 
  Poranek był ciężki. Violette pożyczyła mi jakieś ciuchy na przebranie. Weszła do salonu gdzie siedziałam od dobrych paru godzin i wpatrywała się we mnie dłuższy czas.
-Co? - zaśmiała się pijąc zimny sok z lodówki.
-Pamiętam stamtąd faceta... siedział obok nas. Wtedy przy barze. Zamawiałam piwo, barmanka zaraz po nas podeszła do niego... i jego kumpla.
-Tam nikogo nie było, musiałaś mieć niezłą fazę. - uśmiechnęła się szeroko.
-To nie jest zabawne, naprawdę to było dziwne. Ciągle na mnie spoglądał... był... inny...
-Obok nas siedziały dziewczyny, Lea. Nicki, Jessica i Diana... no i jej chłopak Jeff. To były wszystkie siedzenia obok baru. Siedziały tam cały czas, całą imprezę. Ogarniały Jeffa. - odparła lekko zdziwiona.
-Co...? Naprawdę go widziałam! I jego kumpla. Deana...? Naprawdę ich widziałam. - spoważniałam.












-Wydawało ci się. Byłaś ostro pod wpływem alkoholu...
-Wtedy jeszcze byłam trzeźwa... - złapałam się za głowę.
  Zastanawiałam się tylko, co do cholery to miało znaczyć. To się działo, widziałam go. Widziałam tego mężczyznę i jego kumpla. Tylko... kim oni byli i czemu nikt ich nie widział...? Może to Violette była zbyt pijana by ich widzieć? Piła od początku? Ciekawe co na to Jess i Diana. One nigdy nie piją, były na pewno trzeźwe... muszą coś wiedzieć...

Od Lei

  Weszłam do środka. Jak zwykle smród wódki i piwa z domieszką dymu tytoniowego unosił się w powietrzu. Przywykłam do tego typu zapachów, od dzieciaka go czułam i jakoś nie trącałam nosem. Ojciec oglądał telewizję w salonie, rozwalony chlejąc kolejnego browara do ostatniej kropli.
  Poszłam w stronę pokoju mojego brata. Oczywiście drzwi były zamknięte na klucz.
  Parsknęłam śmiechem. Czy ten kretyn naprawdę myśli, że nie znam go jak własną kieszeń i nie mam pojęcia o schowkach na jego klucze i inne rzeczy?
  Oj Christien...
  Poszłam do łazienki i pod odpadającą już kafelkom obok bojlera znalazłam to czego szukałam. Złapałam w dłoń zimny,stary klucz od jego pokoju i ruszyłam sprawdzić co kryje jego pokój.
  Czułam smród papierosów i to wcale nie ze strony ojca. Mój brat pali papierosy? Sportowiec? No proszę... Zajrzałam do jego ciuchów, sterty poukładanych starannie rzeczy na półkach. Jednak wszystko tak jak podejrzewałam leżało w szufladzie w jednym z pudełek po jakiś jego psikadełkach.
  Tam było wszystko, ale nie to, czego oczekiwałam.
-W coś Ty się wpakował, Chris... - szepnęłam do siebie.
  I wtedy on wszedł do pokoju. 
  Gdy mnie tam zobaczył dostał istnego szału. Rzucał wyzwiskami, klął pod nosem jak opętany. Jednak nie odrzucało mnie to. Nakryłam go na gorącym uczynku. Jego karteczki z poskreślanymi imionami, część z nich znałam. Część była mi obca. Jednak to nie gra roli. 
-Skąd to masz? - spytałam patrząc mu w oczy.



-Nie pytaj głupio. Znasz mnie. Poza tym zorientowałem się od razu gdy odebrałaś mój telefon gdy dzwonił jeden z nich.
-Z nich czyli kto?
-Tych z góry. Którzy mi dają towar.
-Czemu nie możesz zarabiać jak normalni ludzie?
-Za psie pieniądze? Stać mnie na co chcę.
-Rzucisz to albo powiem matce.
-Pojebało cię, Lea?!
-To moje ostatnie słowo. Zastanów się. - pogroziłam mu palcem.
  Nagle popchnął mnie na ścianę. Uderzyłam o nią plecami i spojrzałam mu w oczy. Był pod wpływem tych świństw. To nie był już Christien.
-Nic nie wygadasz bo źle się to skończy.
-Zastanów się dla kogo to się źle skończy. - odparłam zła i wyszłam.

  Wieczorem stałam wyszykowana pod domem Jaquela. Tym razem nie musiałam krzyczeć, bo sam czekał w oknie o umówionej godzinie.
-Już schodzę.
-Dawaj bo za minutę odjeżdża Violette spod galerii.
-Co?! Teraz mi o tym mówisz?!
  Wzruszyłam ramionami rozbawiona.
-Dobra, idę! Wariatka...
  Wieczór zapowiadał się nieźle. Musiałam odreagować. Porządnie.















Od Victora

Rano obudziła mnie mama.
-Victor wstawaj. Musisz jechać ze mną.
-Hmm...-mruknąłem.
-Znowu wróciłeś późno? Synu.. Wykończysz się tymi wszystkimi zajęciami.
-Już wstaje mamo.-osparłem mając głowe pod poduszką.
Najtrudniej było wstać. Poranna toaleta lekko postawiła mnie na nogi.
Zszedłem na dół gdzie czekała już mama.
-Wreszcie. Chodź bo się spóźnimy.
Mama nie tylko prowadziła agencję z nieruchomościami ale także pomagała w przygotowaniu większych imprez. Wynajmowała sale, załatwiała dekoracje, muzyke i takie tam. Pomagałem jej jak tylko miałem chwilę.
-To co dziś???
-Agencja.
-Jaka??
-Spodoba Ci się. Impreza jednej z lepszych agencji modelingowych.
-Tłum szczupłych, eysokich i ślicznych dziewczyn które w większości nie mają nic w głowie?? Wiesz że nie liczy się dla mnie tylko wygląd.
-Wiem kochanie. Dlatego nie boję się Ciebie tam zabierać. Wiem że masz więcej oleju w głowie niż inni chłopcy.
Uśmiechnąłem się i ruszyłem.
Kiedy byliśmy na miejscu okazało się że jest jeszcze troche pracy a dziś miała byś ta impreza.
Pomagałem rozwierzać światła. Przynosiłem krzesła.
-Victor co dziś robisz?-zapytała mama.
-W zasadzie nic. Dziś mam wolne u Filipa a i do zakładu nie muszę iść.
-To dobrze. Jedna z kelnerek skręciła wczoraj nogę i potrzebujemy kogoś do roznoszenia szampana i przystawek.
-Mam być kelnerem? Czemu nie!-zaśmiałem się-Biały garniak muszę zakładać?
-Nie jest to konieczne ale musisz ładnie wyglądać kochanie.
***
Wieczorem wszystko się zaczęło. Ubrałem koszulę i właśnie nalewałem szampana do licznych kieliszków. Muzyka była przyjemna dla uszu. Wyszedłem z kuchni i skierowałem się na parkiet niosąc tackę z szanpanem.
Zebrało się dużo młodych dziewczyn ale i zawodowych modelek, projektantów mody i innych takich. Miałem nadzieje że szybko to wszystko się skończy. Miałem zamiar wybrać się jeszcze w miasto.

Od Olivii

Stałam od dobrych kilkunastu minut przed drzwiami usiłując się dostać do środka. Poirytowana zerkałam na zegarek. Miałam się stawić w godzinach 18-20 i stawiłam się, a właściciel nie raczył otworzyć mi tych cholernych drzwi. Pięknie zaczynałam od samego początku.
Postanowiłam dać mu jeszcze dwie minuty, a potem nie ściągać palca z dzwonka póki drzwi nie zostaną mi otwarte. Tata przelał pieniądze - ciężko uzbierane przeze mnie - już miesiąc temu, więc pokój był prawnie mój przez najbliższe dwa miesiące. Chyba że zdecydowałabym się przedłużyć umowę - ale z takim traktowaniem zastanawiałam się czy nie zmienię po tym okresie swojego lokum.
Nagle usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałam spędzić pierwszej nocy w tym mieście pod wieżą Eiffla.
Drzwi się otwarły, a w progu pojawił się wysoki jegomość, na oko po czterdziestce obcięty prawie na zero. Zilustrował mnie od stóp do głowy i wypuścił mi prosto twarz dym z papierosa, którym się przed chwilą zaciągnął.
- Nowa? - spytał lekko zniekształconym głosem od dymu.
Patrząc na jego tatuaże i umięśnione ręce lekko struchlałam. Wyobrażałam sobie miłą, starszą gospodynię o dobrodusznym wyrazie twarzy oferującą mi na wejściu herbatę i słodkie babeczki.
No cóż. Przeliczyłam się jak zwykle.
- Olivia Benitez - przedstawiłam się i niechętnie wyciągnęłam dłonią.
Gospodarz pochwycił ją po chwili i złożył na niej soczysty pocałunek. Lekko się wzdrygnęłam.
- Mów mi Gael - mrugnął - Wejdź. Wezmę twój.. bagaż - zerknął na małą torbę ze zdziwieniem przepuszczając mnie do środka.
Wchodząc w głąb domu dyskretnie wydarłam wierzch dłoni o spodnie. Potoczyłam wzrokiem po wnętrzu. Staroświeckie meble, żółte zasłonki, liczne obrazki - czyli otoczenie które sobie wyobrażałam. Ale bez miłej, starszej gospodyni.
- Proszę proszę tymi schodami na górę - wskazał mi idąc za mną - tu jest łazienka, a tam kuchnia. Na górze jest tylko prysznic, bo ubikacja nie działa.  A tu pokój w którym będziesz odtąd mieszkać ze swoją współlokatorką.
Współlokatorką? Zaskoczona już otwierałam usta, gdy Gael o tworzył przede mną drzwi.
Moja wspomniana współlokatorka o której nie miałam pojęcia rozpierała się nonszalancko na niezasłanym łóżku, popijając wino z rozbawioną miną. Zilustrowała mnie i po chwili mrugnęła do Gaela. Nie uszło mojej uwadze, że dyskretnie poprawiła ramiączko stanika.
- Cześć - bąknęłam i podeszłam do niej z wyciągniętą dłonią.
Patrzyła się na nią przez dłuższą chwilę z aroganckim uśmieszkiem, jakby zastanawiając się czy mi ją podać i jakby idealnie wyczuwając moment w którym miałam cofnąć rękę, ta poddała mi swoją.
- Julie, skarbie.
- Olivia - mruknęłam i cofnęłam się niezgrabnie zerkając na swoje łóżko stojące naprzeciwko jej.
- Tak tu będziesz spała - parsknęła śmiechem jakby z zarezerwowanego tylko dla siebie żartu.
- Nie wiedziałam że będę miała współlokatorkę.
- Ja też nie wiedziałam - mrugnęła - Ale widzisz Gael chce na wszystkim zaoszczędzić.
- Julie nie rób ze mnie skąpca - odparł - Biedna Olivia jeszcze się wystraszy. A ma się czuć jak w domu, nieprawdaż?
- W takim razie zostaw nas same. Pomogę jej się rozpakować, a przy tobie czuje się skrępowana.
Otwierałam usta by grzecznie zaprotestować, ale gospodarz uśmiechnął się porozumiewawczo i zniknął.
- Mała ta twoja torba - rzuciła od razu Julie - bagaż ci nie doleciał.
- Nie - mruknęłam pod nosem czując, że się czerwienie.
Dziewczyna od razu to spostrzegła.
- Nie przejmuj się. Ja gdy zaczynałam też nie miałam wiele.
- Zajmujesz się modelingiem? - rozbłysły mi oczy.
- A myślisz, ze dla kogo Gael wynajmuje te pokoje? - parsknęła - Mieszkają tu jeszcze 2 dziewczyny, które są obecnie na wyjeździe.
- Masz już jakieś poważne zlecenia?
- Kochana gdybym nie miała to by mnie tu raczej nie było - odparła - A ty w jakiej agencji będziesz startować?
- Elite - odpowiedziałam z dumą.
Gwizdnęła.
- Dobry start. Porządna agencja, ale jak każda - ma swój tor działania.
- To znaczy? - uniosłam brwi.
- Dowiesz się wkrótce - uśmiechnęła się tajemniczo i podeszła do szafy - Miło się gawędzi, ale trzeba się zbierać. Dziś piątek. Idziemy ze znajomymi się zabawić. Może dołączysz?
- Emm.. Następnym razem - odparłam niezgrabnie - Jestem trochę.. zmęczona, sama rozumiesz.
Pokiwała głową.
- Oczywiście. No to następnym razem. Może nawet jutro? - mrugnęła do mnie i wyszła z pokoju zapewne do łazienki.
Parę godzin później leżąc w ciemności w łóżku i nasłuchując odgłosów zabawy zza okna żałowałam, ze nie zgodziłam się na jej propozycje. Od razu jednak przypominałam sobie, że jutro idę do agencji i muszę wyspać, żeby dobrze wyglądać. Zamknęłam oczy. Będzie jeszcze niejedna okazja.